Życie jest nieustannym tańcem zmian w ruchu wznoszącym i spiralnym. Jest to nieustanne stawanie się czymś więcej. To więcej jest wzrostem jakości, nie ilości i to obrazuje świat formy, w którym się poruszamy.
W świecie formy, jak potwierdza to Ziemska historia, nic nie może trwać wiecznie. Co się narodziło, to i umrzeć musi, bo są to dwa skrajne oblicza tego samego, czyli Życia. To dotyczy wszelkich form począwszy od pojedynczego człowieka po całe społeczeństwa i cywilizacje.
Zastanawia więc dlaczego obecna cywilizacja tak kurczowo chce za wszelką cenę trwać w tym samym kształcie przez całą wieczność i traktuje każdą zmianę jako zło i zagrożenie. Co jest powodem, że ludzie wciąż próbują wszystko ograniczyć, zatrzymać swobodny przepływ energii, wszystko obłożyć etykietą?
Wychodzi na to, że jest to przemożna i kompulsywna potrzeba kontrolowania wszystkiego i wszystkich.
Taka potrzeba wyrosła na ograniczeniu bądź zaniku wyobraźni, co zrodziło wiele lęków i strachów - kontrolowanie daje złudną iluzję panowania nad sobą i otoczeniem.
I tak to trwa z pokolenia na pokolenie.
Przez wieki tworzyły się różne instytucje o podłożu religijno moralnym i do dziś przekazują "wiedzę", w której utworzono wizerunek boga płci męskiej z ludzkimi emocjami, który mieszka gdzieś tam daleko... na chmurce i kontroluje lud boży przez jego stróży porządku - najrozmaitszej maści kapłanów. Jednych podobno karze a innych nagradza zgodnie z niedoskonałym rozstrzyganiem kapłanów danej monoteistycznej religii. Do tego ludzie są grzeszni i wybrakowani i muszą mieć nadzorców "bożych" by nie mogli sami o sobie stanowić.
Mogę się mylić, jednak właśnie tak widzę katechezę obecnych religii opartych na tradycji, które stworzyły boga na podobieństwo ludzi materialnych. Dzięki temu potrzebują oni, ci ludkowie, zewnętrznej pomocy ze strony zewnętrznej religii aby w ogóle wejść do zewnętrznego królestwa, co zostało określone jako ostateczny cel życia.
Doświadczyłam czegoś innego.
W mojej rzeczywistości istota boska jest niewyrażonym, bezkształtnym Twórcą, który jeszcze nie podzielił się na dwie przeciwności - Alfę i Omegę, Ojca i Matkę, Ducha i Materię. Po czym utworzył świat dualny i zamieszkał w sercu każdej stworzonej istoty.
Więc który aspekt naszej wewnętrznej istoty może poznać tego boga i jego królestwo?
Zapewniam, że nie intelekt, nie rozum, nie logika i zdecydowanie nie emocje. Jest to to część nas samych, którą zwykle nazywamy naszym Świadomym Ja. Rdzeń naszej istoty jest... jakby powiedzieć... rozszerzeniem Twórcy.
Świat materialny potrzebuje rozróżnień i skrajności aby umożliwić iluzję oddzielności form, ich niezależności.
Jednak ponad tym światem materii istnieje właśnie ten doskonały rdzeń, Świadome Ja, które wie, że zaprzeczenia pochodzą z tego samego źródła i w istocie wszystko jest jednym.
Umysł zewnętrzny ani żaden z jego aspektów nigdy nie pojmie tej jedności - ten instrument ma za zadanie właśnie dzielić, liczyć, mierzyć. Dlatego aby ogarnąć jedność, musimy indywidualnie dotrzeć do samego rdzenia naszej istoty i doświadczyć czystej świadomości.
W codzienności operujemy "ja" powstałym na bazie formy. Jest to logiczne dla naszego zewnętrznego umysłu, że musimy wyrazić siebie przez tożsamość opartą na określonym kształcie.
Więc mamy dla tej sztucznej tożsamości utworzone cztery niższe ciała :
- fizyczne (biologia) - do poruszania się
- emocjonalne - do przepływu energii z wyższej istoty ku ciału fizycznemu, co ożywia to ciało
- mentalne - zaprojektowane by pomysły mogły przybierać formę emocji i być przełożone na działanie
- eteryczne - może odczytywać znaki z duchowego królestwa i sprowadzać je do postaci myśli, mogących wyrazić się na Ziemi.
Ponad tymi niższymi ciałami jest jeszcze ciało przyczynowe.
Nasz tożsamość formy znajduje się w ciele eterycznym, ponieważ ona nie może już pójść wyżej, nie może dotrzeć do ciała przyczynowego.
Dlaczego tak jest? No właśnie dla tego, że jest to osobowość formy, nie prawdziwa, sztuczna i opiera się na złudnej iluzji - przekonaniu, że forma jest trwała. Do tego dochodzi przeświadczenie, że kształt ma władzę nad naszym duchem.
Tak więc w ciele przyczynowym znajduje się nasza prawdziwa duchowa (spirytualna) tożsamość - nie ma względu jaką jej nadasz nazwę.
Naszym jest powinność wobec siebie, by odnowić połączenie z tą prawdziwą tożsamością, Obecnością Jam Jest. Jest to bardzo osobiste i nie ma co liczyć, że jakiś kapłan czy guru przejdzie tą drogę za ciebie. Owszem możesz otrzymać wsparcie, wskazówki, miłość... jednak iść masz sam.
Wtedy dopiero gdy już dotrzemy tam, możemy realizować się jako współtwórcy i kontynuować manifestację eterycznych obrazów zwanych tulupami (czy matrycami mentalnymi )na Ziemi, już nie uznając stałości aktualnych obrazów ani form oraz tego zgubnego przeświadczenia, że są one bardziej prawdziwe niż nasz duch.
Skupiając się na czterech niższych ciałach i na fałszywej tożsamości odcinamy się od potęgi naszego ducha. Z tego się bierze przekonanie, że jesteśmy tylko ludzką, słabą istotą, że mamy wiele ograniczeń i że nie możemy zmienić tego co już istnieje materialnie.
Jak możemy być współtwórcą, który sprowadza boskie królestwo na Ziemię i jednocześnie patrzyć na zastałe warunki, przyjmując je jako coś stałego, rzeczywistego i mającego nad nami władzę? To nie jest możliwe póki nie wzniesiemy naszej świadomości ponad fałszywą tożsamość.
Większość z nas stoi w rozkroku nad dualnością. Co zrobić : czy odpuścić materię na rzecz ducha ... czy może odrzucić ducha na rzecz zanurzenia się w materialnych rozkoszach ??? Taka postawa powoduje stan równoczesnego braku akceptacji i wycofania oraz usilnych starań by dostosować świat zewnętrzny do obrazów powstałych w materialnym umyśle, obrazów opartych na iluzji rozdzielenia, która nigdy nie da nam na prawdę władzy nad materią.
To co może być pomocne, to zrozumienie że nie jesteśmy zamknięci w formie a tylko w wyobrażeniu.
Gdy dzięki wolnej wyobraźni wyjdziemy poza nasze małe, fałszywe "ja" oparte na świecie materialnym - zaczniemy postrzegać siebie jako istotę o wzniesionej świadomość, dokonującej świadomych wyborów, bo tak na prawdę wszystko jest duchem, a materia jest tylko bardziej zwarta bo ma niższe i wolniejsze częstotliwości drgań.
To można osiągnąć bez siłowych rozwiązań, tylko wolnością wyobraźni możemy płynąć wraz z nurtem Rzeki Życia i radować się zmiennością doświadczeń.
Życzę Tobie czytelniku wielu wspaniałych odkryć na drodze do pełnego potencjału Człowieka.
W miłości mego serca do twego
Hania sansai
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz